Realizując potrzebę posiadania miejsca, w którym bezstresowo i w dużych ilościach mogłabym ćwiczyć umiejętności, przede wszystkim mixed-mediowe, postanowiłam założyć art journal. Żeby poprzeczka znajdowała się na możliwej do przeskoczenia wysokości, zakupiłam bazę wielkości 5 1/2 x 5 1/2 cala. :) I już od wczoraj zdążyłam zapełnić kilka stron...
Na pierwszy ogień poszła strona tytułowa, bo motto dla całego journala było znane od początku.
Dużo Distressów, farb akrylowych i farb żelowych w tubce...
... a do tego tematyczne wstawki wyjęte ze starego podręcznika do angielskiego wydanego w ZSRR. Na interesujące mnie kawałki nakleiłam zwykłą taśmę klejącą, pougniatałam, żeby się dobrze wgryzła w papier i zerwałam razem z tekstem i wierzchnią warstwą papieru.
Coś czuję, że będzie mi się podobał ten art journaling. :)
Dużo Distressów, farb akrylowych i farb żelowych w tubce...
... a do tego tematyczne wstawki wyjęte ze starego podręcznika do angielskiego wydanego w ZSRR. Na interesujące mnie kawałki nakleiłam zwykłą taśmę klejącą, pougniatałam, żeby się dobrze wgryzła w papier i zerwałam razem z tekstem i wierzchnią warstwą papieru.
Coś czuję, że będzie mi się podobał ten art journaling. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz